Thursday 13 November 2008

hardcore we live this we breathe this...

Jakos dawno tu nic nie napisałem, bo po prostu tak wyszlo, a ze na chwile obecna nie mam totalnie co robic to można by się troche wyżalić.
Kurwa. Pierwszy raz tak mam, ze nie che mi się na gig jechac. Tzn nienazwalbym tego „nie chce mi się”, bo niejedna jest stanu rzeczy przyczyna. Otóż, jak już mam zamiar się ogarnąć i zaczac być odpowiedzialnym albo przynajmniej zasugerowac się moim lenistwem przekładającym się na stan konta i odpuścić sobie kolejny wyjazd na gig, nie daje rady. Nawet usilnie próbując sobie wmówić, ze: „kurwa, Maciek. Przeciez tak nie wolno. Siedzisz jak zjeb na półrocznych wakacjach i nic nie robisz. Zyjesz sobie we Wrocławiu i nawet szkole olałeś po zaledwie miesiącu… weź cos zrob. Zacznij być ‘odpowiedzialnym’”, pokusa koncertu, na który nawet nie mam siana jest duszo silniejsza i szereg na pewno ważniejszych spraw (a mam pare takowych na chwile obecna) zostaje zepchniety na margines. I tak troche zwala caly tydzień zastanawiac się czy „wypada” jechac na tego Madballa i NTB żeby nie mieć potem moralniaka. Przeciez se nie wytłumaczę, ze taki Osiołek by się nie zastanawial, bo to dopiero bylby samobój się do takiego bumelanta porównywać. Ale z drugiej strony, dzien przed gigiem, ten osiol we mnie wygrywa i tak znow tryumfuje dobro a ja zapierdlam jutro z rana na stopa żeby na Madballu zapierdolic w porządne pogo.


Saturday 14 June 2008

My Life Starts Today!

Siedze teraz i tlumacze wywiady do zina, z czym jak zawsze kupa roboty i zapal mniejszy jak sie mysli o tym, ze jeszcze z 50 minut rozmowy do przepisana zostalo. Takze mala przerwa wydaje sie byc uzasadniona, zwlaszcza jak jest o czym przypomniec...


Stay Gold wrzucilem sobie ostatnio na mp3 player i po wielu latach kapela okazuje sie wygrywac na mojej playliscie ze wszystkimi jej (moim zdaniem) wspolczesnymi nasladowcami. Wszystkie te Comeback Kidy, Go it Alony, Versy DTN'y i inne chuj wie jakie bandy ktorych teraz jest na kopy a ja ich nawet nie rozrozniam mogly Stay Gold po prostu ciagnac. Jasne, mozna sie doczepic, ze SG tez zgapialo po rowno z chocby Turning Point czy Bane czy IME, ale dla mnie ten band z Seattle, to byl chyba pierwszy taki nowoczesny oldschool jaki teraz jest za sprawa pare linijek wyzej wspomnianych kapel bardzo popularny. Nagrlem sobie Pills and Advice na kasete i napierdalalem w walkmanie rowno z tego co pamietam. Swietna muzyka, dojebane (czasem z deka emo hehe) teksty i jedna z najlepszych HC wytworni - Indecision rec. i nie ma chuja we wsi! Aczkolwiek, dlatego, ze zespol ten na moje oko za malo zostal doceniony, pisze o nim chcby tutaj, zwazywszy, ze jeszcze nie jest to 'taki' klasyk, coby sie w zinach rozpisywac czy kowery grac hehe.


SxG nagralo demo, potem epke, ktora moim zdaniem jaj nie urywala, no i w koncu LP dla Indecission. Winyli bylo lekko ponad 500 i ostatnio jakis chuj mi zawinal jeden na pomaranczowym na ebay'u jak sie przyczajalem. CHETNIE KUPIE NA CZARNYM JAK KTOS CHCE SIE POZBYC. Rozpadli sie w 2002 roku grajac ostatni gig z Championem i Terror, takze towarzystwo pierwsza klasa. Z wspolczesnych kapel, najlepiej zgapianie SxG udaje sie chyba Set It Straight hehe: myspace.com/setitstraight



Chcialem tu wrzucic link do jakis 2-3 ulubionych kawalkow, ale musialbym chyba cale LP ripwac hehe. Poszukac se jak ktos nie zna, odswiezyc jak sie zna a zapomnialo!


What if today was the last day of your life, would your soul let go and looking back in reflection would you think you did it right or in mourning room on a mahogany box would a ghostly figure claw at the top and scream curse as a driver pulls up with a Hurst. These are the things I ask myself laying in bed in the middle of the night with the window cracked and the radio on praying for answers before the end of the song. Wrong never rests knocks on my hero's door in a suit and tie offering comfort for strength they possess. Never again will I put my faith in flawed man; never again will I let opinion rule reason. Growing tired of this IV, if I take it out could I stop the bleeding take a chance and head out the back door. Standing under starry skies heart's still bleeding so I know I'm alive. Don't need the safety of those four walls. Your words still ringing in my head, I don't got what it takes to fight the whole world. Your pills and advice... two things. I will never take. Crash bang, hospital scenes just a dream but wise play still ring true sedatives begin to set in but this morning I have a friend. Right does its best just to protect the 'S' on my chest. My life starts today

Friday 2 May 2008

"Dziwne" lata dziewiećdziesiate...

Ostatnio zlapalem niezla zajawke i staram sie kupowac troche starsze hardcoreowe cds. Odswiezam sobie to, co mnie kiedys na maksa krecilo, a nie mialem siana na oryginaly, albo po prostu nie wiedzialem gdzie te produkcje nabyc...

Nie bede tu sciemnial, ze siedze w hardcorze od nie wiadomo jak dawna i zaczynalem od SSD czy Reagan's Youth hehe i prawda jest, ze pierwszymi hardcoreowymi rzeczami jakich sluchalem, byly wlasnie te 'dziwne' nagrania glownie z Nowego Jorku z konca lat dziewiecdziesiatych. Pierwsza hc kasetą jaka sam sobie kupilem, byla obok "Something's gotta give" Agnostic Front, "Imprint" Vision of Disorder (www.myspace.com/vodhardcore - pewnie dla wielu nie jest to HC hehe). Jakos krotko potem dostalem w pakiecie razem z Judge i Bad Brains inna nowojorska tasme pod nazwą Tripface "Some part sorrow" (www.myspace.com/tripfacelihc) i bezwstydnie sie przyznam, ze ta zrobila na mnie o wiele wieksze wrazenie niz 2 legendy hehe. Tu na maksa zaluje, ze nie kupilem tego na CD pare lat temu w jednym ze sklepow w Pradze. Wczesniej juz od dawna jaralem sie poniekad powiazonami z HC: Biohazard czy Dog Eat Dog (a co!).



Czemu pisze o latach 90, ze byly dziwne? Otoz jakis czas temu znalazlem jakiegos bloga gdzie typek przypomnial Crown Of Thornz, piszac, ze plytka jest z okresu kiedy wiele hc bandow nie mialo pojacia co chca grac i jak mialoby to brzmiec hehe. I tu nie ma zadnych watpliwosci, bo muza Ezeca i spolki to naprawde niezle dziwactwo, jak sie okazuje ostatnio - kultowe juz dziwactwo. Jakies elementy hip hopu, metalu, jakies funky rytmy - tam jest wszystko! Nazwe grupy znalem chyba od zawsze, ale pierwszy raz uslyszalem COT na dokumencie o NYHC, kreconym wlasnie w latach dziewiecdziesiatych. Czy moze byc lepsze zapoznanie sie z bandem niz zobaczenie videa z gigu gdy gra on "Juggernout'a"? - nie sadze. Podobnych kapel do tych juz wymienionych bylo wtedy na kopy. Fury of Five (www.myspace.com/furyoffive) - kurwa, ci to dopiero wioche grali! Nawet sławetne Killing Time na plycie "The Method" to cos nieco innego niz to co KT nagrali wczesniej...



Inna sprawa, to to, ze hardkorowcy pomimo ze nie wiedzieli jak chca grac, to dobrze ubrac tez sie raczej wtedy nie potrafili hehe. Koszulki XXL niezaleznie od gabarytow 'nosiciela' czy sportowe skarpeki podciagniete po same kolana, a na szyi jakies smieszne korale. Nie mowiac juz o 'sliskich' dresach i koszulkach koszykarskich lansowanych przez ExC. Nie wiem czemu, ale mimo spogladania na to z perspektywy terazniejszych HC trendow, do tamtego wiesniackiego stylu zawsze mialem jakas slabosc. W sumie paru moich kumpli bez internetu i nie nadazajacych za HC modami dalej sie tak wozi hehe. No i muzycznie, to mimo, ze sie dokladnie nie 'zalapalem', to tez lata dziewiecdziesiate sa mi jakos 'blizsze' niz najwazniejsze dla hardcor'a - 80's.

I kurcze, wydaje mi sie jeszcze, ze jesli szukacby skad sie pobraly takie bandy jak Korn, Limp Bizkit (lol) czy P.O.D (tych to nawet lubie hehe), to odpowiedz znajdzie sie wlasnie w NY sprzed 10 lat. Z reszta jak w kazdej chyba muzyce, moda na pewne granie zawsze wraca i patrzac na na nowo lansowany COT, ktorym nagle wszyscy sie zajarali, czy inspirujace sie wspomnianymi tu bandami Furious Styles, wystarczy pewnie poczekac do wakacji na pozerskich niemcow jak wyskocza z 10 podobnymi kapelami ahaha.

W tej chwili czekam wlasnie na plytki Skarheda i Bajohajo hehe, a Wy jesli macie tylko mozliwosc obejrzyjcie sobie wspomniany dokument o NYHC z COT, VOD, District 9 i Madball miedzy innymi, by poczuc ten klimat...


; )

Monday 7 April 2008

I've got Straight Edge

Jakies 2 tygodnie temu siedzialem sobie przed komputerem, gdy do pokoju przytoczyl sie jeden z moich housemates. Siedzial i cos tam gadalismy, gdy ten po spojrzeniu na monitor mojego komptera wypalił z tekstem: "Ty, o co chodzi z tym iksem na ręce, bo już pare razy gdzies to widzialem?". Gość, nie majacy pojecia dlaczego ja, jeden z mieszkajacych z nim od 2ch lat wspołlokatorow nigdy nie piję i nie imprezuję z reszta domowników, zupełnie nieswiadomie po raz pierwszy sprowokowal wyjasnienia... Ja SxE traktuję bardzo osobiscie i nigdy o tym z 'niekumatymi' nie gadam raczej, bo po co? - to moja sprawa. Odkad jestem drug free mija wlasnie 5 lat i paradoksalnie, nie bylo okazji żeby komuś to zjawisko tlumaczyć, toteż nie bardzo wiedzialem jak sie do tego zabrac. Nagle przypomniala mi sie jedna fajna rzecz sprzed lat - dokladnie dwa filmiki, ktorych bez jaj nie widzialem od wiekow, a poniekad wplynely jakos na to, że ja sam zainteresowalem się kiedyś SxE. Wklikalem "sxe commercial" w youtubie i po prostu puscilem gosciowi pierwszy filmik...



Typek obejrzał i coś tam sie zastanowil. "dawaj ten nastepny" - powiedzial...



I obejrzeliśmy sobie ten drugi. Kolega nic nie mowil, ale to ok, bo chyba zakumal i nie trzeba bylo nic dopowiadac hehe.

Co do samych filmików, to ich klimat jest po prostu zejebisty. Nawet nie wnikam, ilu z wystepujacych tam dzieciakow jest jeszcze EDGE, ale po obejrzeniu tych dwoch spotow poczulem sie jakoś tak fajnie. Nagle coś, co mi towarzyszy od pieciu lat znowu stalo sie takie 'swieże'. Sam nie wiem czemu, ale to chyba przez czas, ktory uplynal od ostatniego ogladania przeze mnie tych filmikow - przyniesionych mi kiedys przez kumpla na cd-r (tak, nie bylo youtube. z reszta nie mialem wtedy nawet internetu ahaha). I jeszcze jedna sprawa, to to, że dopiero teraz, po latach poznalem tych wszystkich gości występujących w tych filmikach! Wow!

GLOS PENERY HARDCORE ZINE


Ten zine powstał w odpowiedzi na to, co dzieje się w scenie hardcore w chwili obecnej - w naszej ocenie hardcore po prostu przestaje być hardcorem. Rzecz jasna, radzę traktować niektóre rzeczy tu napisane, z przymrużeniem oka. Aczkolwiek, pożądanym efektem po przeczytaniu, byłaby jednak jakaś refleksja. Może najprościej: co dla Ciebie dzieciaku znaczy hardcore? I jak chcesz, żeby on sam - ta scena , a Ty w niej funkcjonowały. Wydaje mi się, że po prostu niektórzy dawno zapomnieli o tym, że hardcore powstał jako alternatywa dla tego szarego życia, które w chwili obecnej, stało się już esencją konsumpcji i zepsucia. Hardcore za bardzo ulega modom i trendom spoza sceny. Za mało w nim swobody...

Ten zine to czysta swoboda - jeśli po jego przeczytaniu, będziesz miał jakieś wątpliwości co do tego, czy napisaliśmy to, na co tylko mieliśmy ochotę, to chyba prosisz się o solidny wpierdol.


Chcesz kopię? kontakt: fishonahook@googlemail.com

Wednesday 19 March 2008

Where the wild things were...

...czyli kompilacja nowojorskich kapel z konca lat osiemdziesiatych. "New York Hardcore - Where the Wild Things Are" całkiem niedawno zostało elegancko wydane na niebieskim vinylu przez Noiseville rec, jako reedycja tej swietnej składanki. Oryginał, który w roku 1989 ujrzal swiatlo dzienne dzieki Blackout rec, jest dzis stanowczo za drogi na moja kieszeń...



Czekając na zakupioną u Pana Esencji inną NY hardcore kompilację pt "The way it is", przypomniałem sobie, o planowanym niegdyś zakupie tego LP, które zawsze pozostowało chyba w cieniu genialnego wydawnictwa z Revelation. Pare miesiecy temu miałem już "Where the Wild Things Are" w rekach, ale to bylo te równolegle do Noiseville wydane w Niemczech na picturedisc'u. Wtedy odradzono mi ten zakup. Gośc powiedział, ze skoro moge miec w tej samej cenie wydanie amerykanskie to jebać picture disc. Z reszta nigdy jakos mi sie tego typu wydawnictwa nie podobaly.

Troche sie zdziwilem kupujac ten dysk, jako, ze rozprowadza go jakas dystrybucja zajmujaca sie raczej sprzedaza cd i chyba domyslnie, cena za przesylke ze Stanow do Europy wynosi zaledwie 5 dloców, co oznacza, ze za calosc zaplacilem 10 funtów (45 zeta na chwile obecna?). Za te 10 funtów mam pieknie wydane 18 kawalków grane przez 9-ciu tuzów Amerykańskiego hardcora! Obok spotkanych na "The way it is" Gorilla Biscuits i ulubionego przeze mnie Breakdown (maja tu wg mnie ich najlepsze utwory czyli Kickback oraz All I Ask), znajdują sie tu kawalki takze niedawno na nowo wydawanych w Niemczech: Outburst i Raw Deal, który to już jako Killing Time niezle namieszal mi swego czasu w bani. Nie bede sciemnial, ale z racji tego, ze gdzies mi wcielo ten album na mp3 i dawno go nie sluchalem, utworów Maximum Penalty i N.B.S.H za bardzo nie pamietam na chwile obecna. Następnie sa tu dwa kawalki Life's Blood spotykanego na innych skladankach, jak np na dojebanej "New Breed Tape Compilation". I jeszcze, to co ta plyta ma na bank w przewadze nad bardziej znana "The way it is", to na pewno Sheer Terror, za miedzy innymi ktorego sprawa, ta kompilacja wydaje sie być troche bardziej 'wyważona', gdyż styl Youth Crew nie dominuje tu az tak widocznie jak w przypadku skladaka z Revelation...

Dlaczego warto mieć to LP? Kurwa, co za glupie pytanie. Placisz 45 zeta dzieciak i masz pieknie wydany kawal historii swiatowego hardcore'a, ktory chyba malo kto sie nie zgodzi, na kazdą odleglośc najsilniej rozpierdalal jaja malolatow, z miejsca zwanego New York.

http://www.noiseville.com/wtwta.html

(jak wspominalem, opcja zakupu wydania z USA jest sporo atrakcyjniejsza so dig that shit!)

Thursday 13 March 2008

...



Siedze teraz i mysle co tu napisac. Troche sie obawiam, bo blog, ktory zalozylem 2 miesiace temu i ktory do tej pory pozostawal pusty, ma od teraz zawierac jakas tresc... Nie pisalem tu jeszcze nic, bo po pierwsze, za duzo sie ostatnimi czasy scenowych blogów porobilo i wydawalo mi sie, ze nie ma sie co za kolejny zabierac, a po drugie, to mialem wrazenie, ze wszystko to czym bede sie chcial podzielic z innymi, bede mogl napisac w moim zinie. Tu sie chyba przeliczylem, bo tego zina malo kto czyta w sumie, a z drugiej strony, to internet juz na tak kurewsko mocno wbil sie w hardcore scene, ze niestety trzeba sie chyba dostosowac...

Przy okazji pozegnalnego koncertu Justice, stuknelo mi 22 lata. I duzo i malo chcialoby sie powiedziec. Malo, bo jeszcze cale zycie przede mna, a z drugiej strony wystarczajaco duzo by moc podzielic sie obserwacjami na temat tego, w czym uczestnicze od jakis 7 lat - sceny hardcore. Pewnie, czytajac to myslisz sobie 'Boze, zacznie teraz pierdolic jak potluczony...'. Heh, jakos nigdy nie mialem potrzby zwierzac sie z tego czym dla mnie jest hardcore i jak spelnia moje prywatne oczekiwania. Jak wspominalem w pierwszym numerze mojego zina, sam zawsze staralem sie wiecej dawac od siebie, chyba wmawiajec sobie, ze sam dostaje z nawiazka hehe.
Nie skłamię, jak stwierdze, ze w ostatnich paru miesiacach w moim zyciu wydarzylo sie cholernie duzo. Slabsze i lepsze momenty jakims tam sposobem znajdowaly w moich przemysleniach swoje odniesienie w hardkorze. Przez wszystko co sie wydarzylo, utwierdzalem sie w przekonaniu, ze to jak bardzo w 'tym wszystkim' mocno siedze jest sluszne i w rzeczywistosci, jest to ogromna alternatywa wobec tego co mnie otacza w 'normalnym swiecie' i chujowym doroslym zyciu. Tak bardzo straight edge i tak bardzo hardcore nie czulem sie jeszcze nigdy...

Samo Justice, ktore bylo gdzies tam obok przez pięć ostatnich lat, bylo dla mnie niesamowicie waznym zespolem. Widzialem ich z 5 razy, za kazdym tlukac sie na ich wystep kilkaset kilometrow. Za kazdym razem występowi temu towarzyszyly spore emocje. Nie ukrywam, ze kierunek w ktorym Justice ewoluowalo nie do konca mi sie podobal, ale jakos tak chocby dla tych starszych kawalkow zawsze warto bylo zawitac na ich koncert. Chyba chodzilo o te zmiany, ktore wydawaloby sie odzwierciedlali swoimi osobami czlonkowie zespolu, sprawily, ze sam zdalem sobie sprawe jak wszystko wokol i jak ludzie ogolnie sie zmieniaja, a jak bardzo ja stoje w miejscu. Filip, ktory niegdys obciety na rangera, ubrany jak adept lockin'out rec fikal koziolki i turlal sie po scenie, 8mego marca 2008 wydawal sie byc inny o 180 stopni. Z reszta teksty jakie popelnil na finalowej epce odzwierciedlaja jego metamorfoze chyba wystarczajaco hehe.
Pisze o Justice, bo chyba to co dzialo sie z tym bandem, to dokladnie to co dzialo sie z dorastajacymi teraz hardcore dzieciakami ktore znam. Jak ujal to moj brat - Generacja Justice. W jednym skrajnym przypadku hardcorowa historia wydaje sie konczyc tak samo jak konczy sie ten zespol. Kolega, ktory byl bez watpienia jedna z najlepszych rzeczy jakie przytrafily mi sie dzieki hardcorowi, stwierdzil, ze coraz mniej sensu widzi w jak to on sam ujal ‘szarpaniu sie ze soba będąc hc’ i woli zostac ‘szarakiem’ - zacząć budowac wlasne zycie bardziej realne niż oparte na piosenkach, które juz dawno przestały sie sprawdzać w życiu. ‘Wiesz dobrze, ze nie ma nic lepszego niz hardcore’ ja mu pisze. ‘Wiem’ – odpowiada… Gosc, od ktorego najpozytywniejszy esemes swiata z tekstem Cymeona, wyslany do mnie pare miesiecy temu to byla najfajniejsza rzecz jaka dostalem w najchujowszym dla mnie okresie, teraz twierdzi, ze 'jakos nie bardzo juz w to wszystko wierze i jakbym mial powiedziec komus czym jest hardcore to juz bym nie wiedzial co mam powiedziec...'. Gość, któremu gdyby ktos przy mnie powiedział cos niemilego, ja napierdolilbym jak szmaciarza. Gość, którego jakkolwiek krotko znalem, wydawal mi się być przyjacielem, z którym bujam się od podstawowki stwierdza cos takiego. I tu wkradła sie chwila zwątpienia. On kontynuuje: 'postanowilem zakonczyc ze scena hardcore i zajac sie wlasnym zyciem póki nie jest za późno...'. I tak sie zastanawiam wtedy, co tam poza hardcorem jest fajniejsze niz to co jest w nim. Może to smutno zabrzmi, ale ja sam poza hardcorem to chyba chuja mam. Moi najlepsi przyjaciele i brat, wszyscy w mniejszym i w większym stopniu w tym siedza. Z ‘normalnymi’ ludzmi ciezko mi się dogadac. Mysli o ‘karierze’ staram się odkładać gdzies w pizdu za horyzont… po prostu jakos tak wyszlo, ze hardcore sprawil ze gdyby ktos mi go zabral, to zanim bym wpadl na cos co ze soba zrobic, to sralbym już chyba pod siebie… I jak czytam na tym gg: ‘chcę wykorzystać to wszystko czego sie tu nauczylem w ‘normalnym’ zyciu’, to mi się slabo robi. Na normalnym życiu z takimi ideami jakie kumplowi przswiecaly, to się dopiero przejedzie, pomyślałem. Niemniej, pozostaje mi tylko życzyć mu szczęścia.
W sumie to na koledze sie nie zawiodlem i traktujac hardcore dosc emocjonalnie jak to do tej pory u mnie bylo, nie raz juz zdalem sobie sprawe, ze ta muzyka i wartosci za nia stojace (no ja takie zawsze dostrzegalem) w sposob w jaki ja to widze nie musi sie pokrywac z obrazem jaki ma w bani ktos inny okreslajacy sie jako 'hardcore'. Mam nadzieje, ze decyzja kolegi, wydawaloby się bardzo stanowcza, nie będzie w jego przypadku pierwszym krokiem do nie-do-konca happy endu polegającego na wychodzeniu rano do roboty, powrocie z niej i zamulaniu na kanapie z browarem w reku, i tak do emerytury hehe…
Choc mój dobry kolega pokusil się o kilka trafnych spostrzeżeń jak np. to, ze ‘coraz mniej dostaje od sceny coraz więcej od zwyklych ludzi’ lub chocby ‘moze trza isc na jakies studia?’ hehe, to ja wiem jak ma ze mną być i zmierzając do meritum, nie boje sie powtorzyc: tak bardzo hardcore i tak bardzo straight edge jak teraz, nie czulem sie jeszcze nigdy. Chocbym mial sie kiedys smiac z tego co tu napisalem, to najlepszy czas mojego zycia trwa od 7miu lat i chce by trwal na podobnych zasadach tak dlugo jak tylko to mozliwe. I choc teraz opis na gg kumpla to ‘where I went’, a mój ‘walk alone’ hehe, to jest zajebiscie i będzie jeszcze lepiej!

HARDCORE STRAIGHT ostry jak kurwa brzytwa EDGE 2008